sobota, 17 sierpnia 2019

I do gorącego pieca można się przyzwyczaić. Volkswagen Golf 7 TDI



I do gorącego pieca można się przyzwyczaić. Tak mówi przysłowie. Przez kilka dni musiałem przenieść się z głębokiego średniowiecza do najnowszej nowoczesności.
Zderzenie było może nie bolesne, ale dość dotkliwe.
Jestem dinozaurem, jak głosi nazwa tego bloga, mój najnowszy samochód ma 13 lat, a najstarszy 57. Żaden nie ma ekranu na desce rozdzielczej.
Czasami trzeba jednak pojechać na wakacje, gdzie wypożycza się auto, jakie akurat dają. W sezonie brakuje często samochodów w wypożyczalniach i dostaje się to co zostało, a nie to co się zamawiało. Na przykład coś lepszego niż najtańsza opcja - Volkswagena Golfa 7 TDI.
Żeby dowiedzieć się jaki silnik ma tenże Golf, musiałem niczym detektyw Phillipe Marlowe iść po poszlakach, niewidocznych śladach, dostrzegalnych wyłącznie za pomocą lupy i butelki whiskey - nigdzie to nie jest napisane, ani na samochodzie, ani na silniku, ani w papierach wypożyczalni. To 1,6 TDI 85Kw. (znaczy się 115KM, ludzkim językiem).
Taki Zwykły Samochód. A nawet taki Tani Golf, choć wydawałoby się, że to oksymoron.
Niektóre rzeczy w nim zaskakują - na przykład skrzynia 5 biegowa. To robią jeszcze takie?

Teraz przeczytacie jak dinozaur obcuje z nówką nierdzewką nieśmiganą. 



Zderzenia
W porównaniu do aut sprzed dekady, albo słabych wersji wypożyczalniowych (FIat 500, Lancia Ypsilon, Citroen C3, C1), z jakimi mam na co dzień do czynienia, ten pojazd wyposażono zgodnie z rokiem produkcji - 2019. Znaczy się ubogo nie jest. Czym się różni wróbelek? Przede wszystkim wielkim ekranem na desce rozdzielczej. Pierwszy raz miałem z nim do czynienia i pierwszy raz właziłem w menu ustalać miliardy funkcji.

Takie na przykład Audi A8 D2, rocznik 1998 też ma miliard funkcji więcej, niż mój codzienny Fiat Punto / Grande Punto. Nawet ma telefon pokładowy z własną kartą SIM. Niemniej ów miliard funkcji jest po prostu obsługiwany miliardem guzików na desce rozdzielczej i zapoznanie się z nimi polega głównie na odnalezieniu guzika, naciśnięciu go i zobaczeniu co się stanie.
W Golfie 7 nie ma tak dobrze. Guzików jest mało. Resztę należy poszukać w menu. Dobrze, że ruszyć się tym da jak normalnym samochodem.
Wada 1 - nie da się mieć tych kilku informacji, które w starszych autach da się śledzić naraz. Na przykład - informacje o spalaniu paliwa i przebiegu można mieć tylko zamiennie z nawigacją lub info o mediach. Dlaczego?
Wada 2. Każde dotknięcie ekranu podczas aktywnej nawigacji powoduje jakieś niekontrolowane zmiany w jej działaniu. Nie policzę, ile razy kląłem na to, usiłując ustawić z powrotem parametry nawigowania, kręcąc jednocześnie kierownicą w labiryntach włoskich miasteczek.

Oni chyb. troch. przesadz. w tych skr.

Oni zdecydow. przes. w tych skr.



Lecę do dilera.


Wada 3. Zapięcie wstecznego powoduje automatyczne włączenie czujników parkowania. Te z jednej strony są panikarsko czułe, we wspomnianych ciasnych włoskich miasteczkach wrzeszczą ostrzegawczo co chwila, z drugiej strony nie dostrzegają elementów z tyłu niższych niż 25 cm, zatem o krawężnik dwudziestocztero centymetrowy można sobie nieźle poharatać auto. Jeśli by im ślepo zawierzyć. Czujniki parkowania można wyłączyć, ale do pierwszego wrzucenia wstecznego. Od czasu do czasu (dlaczego?) czujniki parkowania nie wyłączają się po cofaniu, tylko nadal pokazują otoczenie, ostatecznie i do samego końca - mojego lub  ich (cytat).
Wszystko to wzmaga porządna konfuzja, że nie posiadam żadnej instrukcji do auta i muszę wszystko odkrywać, jak Kolumb Indie.

Maksymalnego wkurzenia dostaję od defaultowo ustawionych pogadanek, jakie Golf pisze do mnie na ekranie pomiędzy licznikami. Ukrop na zewnątrz, klima chłodzi, ale moim zwyczajem uchylam ciut okna, żeby się nie przeziębić od różnicy temperatur. Golf pisze "Eko rada: Zamknij okna. Otwarte okna zwiększają opór powietrza." No fajnie, ale klima manualna, albo wieje zimnym, albo ukropem z zewnątrz. Przed nami górka. Wrzucam czwórkę, żeby obciążony samochód dał radę. Golf pisze: "Eko rada: Zmień bieg na wyższy, zgodnie z sugestiami na wyświetlaczu".
Tak? Proszę bardzo. Sugestie sugerują, żeby piątkę włączać jak tylko przekroczy się 60 na godzinę. Obroty po tej zmianie wynoszą 1100 na minutę. Spróbujcie zmusić wtedy auto do czegokolwiek oprócz toczenia się z dźwiękiem ledwo pyrgającego silnika (na taki dźwięk mój Stary mawiał do mnie, zielonego jeszcze - zredukuj no, bo panewki wykończysz!). Spróbujcie zmusić! Mogę wam opowiedzieć co się dzieje. Zatem piątka, sześćdziesiąt na godzinę i pakujemy kick-down.
Nic.
...
...
...
...
Nic. O coś jakby... Golf się zaczął zastanawiać.
Czekamy...
Czekamy...
O, zastanowił się wreszcie i zaczął przyspieszać. Najpierw powoli, jak żółw ociężale, potem od 1500 obrotów żwawo.
No, ale nie musimy przecież słuchać Golfa. Folgować sobie, nie paniom, ma rada (cytat).
Czuć wyraźnie moment, od którego turbina wreszcie dopompowuje wystarczającą ilość powietrza, żeby odczuć  gwałtowne przyspieszenie. Sęk w tym, że "eko - rady" Golfa pragną nas utrzymać poniżej tej granicy.

 
Znowu ktoś mnie chce trenować. A ja myślałem, że edukację skończyłem już dość dawno temu... No dobra, człowiek się uczy całe życie.


W bluskorze jestem dość niezły.


Czy to się przekłada na niskie spalanie? Szczerze mówiąc - jestem troszeczkę zawiedziony. Jeżdżąc tym autem Doprawdy Niezwykle Spokojnie i Bardzo Relaksacyjnie po włoskich drogach międzywioskowych (Stradi provinciali) i ciut po miasteczkach uzyskuje się 6 litrów na sto kilometrów. Mowa o tempie nie przekraczającym 100 km/h, a raczej bliżej 80 km/h i stosowaniu się do golfowskich zaleceń. Szczerze mówiąc moje dwa benzynowe Fiaty potrafią robić to z równą Golfowi TDI wydajnością. Że co? Że są mniejsze i lżejsze? No może trochę. Ale są kilkanaście lat starsze. Po najnowszym dieslu spodziewałbym się co najmniej litra mniej. 


Nabieranie przez Golfa wigoru od 1300 - 1500 obrotów na minutę ma swoje konsekwencje. Zwłaszcza, że do tego jest system start - stop (można go oczywiście wyłączyć). Niemniej, gdy go nie wyłączymy następują różne niespodziewane efekty. Samochód wydaje się mocny i żwawy, gdy jedzie, natomiast kiedy włączona jest klimatyzacja, a na pokładzie czterech pasażerów z bagażem, start - stop włączony, a tu  niespodziewanie trzeba się włączyć do ruchu z jakiejś podporządkowanej - można się nieprzyjemnie zdziwić. Otóż do zalet Golfa (o których za chwilę) należy bardzo dobre wyciszenie wnętrza. Czasem trudno się zorientować, bez patrzenia na obrotomierz, czy też silnik pracuje na wolnych obrotach, czy nie (zwłaszcza jak nawiew dmucha i muzyka gra). A jak się włącza do ruchu z podporządkowanej, to trudno patrzeć na obrotomierz. 
Zanim się do tego przyzwyczaiłem, ze dwa razy mi się do zdarzyło: podjeżdżamy do drogi głównej, stajemy, rozglądamy się, w tym czasie silnik niezauważalnie gaśnie. A tu pojawia się luka w ruchu i trzeba się włączyć. W palnik! A tu, panie tego - NIC! Silnik mówi: zaraz zaraz, tylko zastartuję - startuje. Turbina mówi: zaraz zaraz, ale ja nie pracuję poniżej 1300 obrotów - i nie pracuje, a w efekcie samochód zdycha przy ruszaniu, niczym Fiat Panda na podjeździe z garażu. W aucie ze 115 najnowszymi dieslowskimi końmi na pokładzie!
Rzecz jasna i do gorącego pieca można się przyzwyczaić. Przyzwyczaiłem się szybko. Trzeba owego Golfa traktować jak mojego Punto II 16v, w którym poniżej 3500 obrotów niewiele się nie dzieje, a powyżej można się ścigać z Hondą, szybszą niż wygląda. Golf ciutkę też taki jest, ino kosztuje miliard złotówek, a Fiat Punto II tyle co śniadanie w McDonaldzie. Widać cena nie jest najważniejszym kryterium.

Niech mi ktoś jeszcze wytłumaczy: dlaczego gdy nacisnę jednym ruchem oba klawisze do spuszczania szyb, to prawa szyba schodzi natychmiast do samego końca, a lewa tylko dopóki trzymam klawisz? Hę? Dźewo, deska dźewnianna, w szrodku sęk. To ja będę komuś dawać zarabiać na rżnięcie? To gdzie tu logika? (cytat). Ustawianie szyb zabiera zatem sporo czasu, bo każdy klawisz działa inaczej.

Tyle marudzenia dinozaura. Reszta to zalety...
Nie. wróć! Jeszcze się muszę poznęcać nad designem tego auta. To oczywiście sprawa subiektywna, ale jest to pojazd, na którym nie da rady zawiesić wzroku bez znudzenia. Samochód anonim, bez właściwości, pomimo harmonijnej sylwetki i ogólnej pozytywnej estetyki. Ale po prostu nie znajduję w nim niczego ciekawego, żadnego detalu godnego uwiecznienia i zapamiętania - ani w środku, ani na zewnątrz.
Wnętrze bardzo dobrze dopracowane ergonomicznie - niemal wszystko dostępne bez wysiłku, za wyjątkiem nieszczęsnego ekranu zawiadującego sporą częścią funkcji, który wymaga od dinozaurów sporo skupienia. Na szczęście wentylacja obsługiwana jest tradycyjnie. Niergonomicznie są ustawione otwieracze szyb - wsunięte za uchwyt na drzwiach, co wymaga niekorzystnego cofnięcia ręki, która, gdy prowadzimy auto, napotyka na ten uchwyt, zamiast na klawisze. No i ustawianie lusterek w dość dziwnym położeniu - pionowym, przy klamce, zamiast poziomym, jak w większości znanych mi aut (przez co manipulacja dżojstikiem odbywa się pod kątem 90 stopni do rzeczywistych kierunków jakie przesuwany. Ale to w sumie detale, jak się już powiedziało - można przywyknąć.


Zawsze jak chcę otworzyć szyby, to natykam się na ten uchwyt.
 


Dzisiejsze auta nabrały paru cech samochodów premium z dawnych lat - wyposażono je w gadżety, które umilają życie i kosztują - de facto - grosze: rozbudowane lampki sufitowe, które Golf ma i z przodu i z tyłu, cupholdery w podłokietnikach i tak dalej. Materiały natomiast ciężko mi nazwać "premium". No owszem - wszystko co na desce miętkie, panie dziejku, albo fortepianowo gładkie, ale gdzie tam tym materiałom do miłej przyjemności dotykania weluru w byle starym Peugeocie, albo alcantary w byle starej Lancii, o której się już pisało - LINK. Miętkość z resztą nie schodzi zanadto w dół i np. kolumna kierownicy jest obudowana tym samym materiałem, z jakiego Chińczycy robią elektrobudziki (można po nim rysować paznokciem). Ogolnie jest dobrze, ale nie porywająco. Zwłaszcza, że to Golf w bieda - wersji i na konsoli straszy rząd zaślepek zamiast przycisków w okolicach lewarka biegów.

Estetycznie i przyjemnie.





Trochę nago wokół tego lewarka.




Z tyłu nawiewy i cupholdery na dużą butelkę.


I jeszcze jedno - otwarcie tylnego okna już od 60 na godzinę powoduje straszliwy powietrzny rezonans. No ale - nie można mieć wszystkiego, drogi panie (cytat). Albo aerodynamika, albo otwieranie tylnych okien.
Kończę marudzenie. Chyba.

Duzo zalet.
Zalety są następujące: Golf jeździ bardzo dobrze! Ma świetny, doprawdy, układ kierowniczy, odpowiednio czuły i dający dobry związek z autem. Wydaje się zwinny, bardzo ładnie jeździ po zakrętach. Fotele świetnie wygodne. W aucie natychmiast można poczuć się jak we własnym - jest przyjemne wyjątkowo i bardzo sprawne w reakcjach. Duża przyjemność prowadzenia żywego, responsywnego samochodu.
Zawieszenie wydało mi się bardzo dobrym kompromisem pomiędzy komfortem a sportowymi efektami, ale, jak się okazało, pasażerowie tylnych siedzeń mieli zupełne inne zdanie i według nich Golf jest za twardy i zbyt trzęsący - żaden dziennikarz nie napisze Wam o tym, bo żaden nie jeździł testówką na tylnych fotelach, a z przodu tego nie czuć. Ja piszę, zatem. Dodatkowo załoga oceniła tylną kanapę jako niezbyt wygodną na dłuższą trasę.
Miejsca z tyłu za to zupełnie wystarczająco, bagażnik wydawał się mały, ale tylko do momentu, w którym odkryło się, że ma dwa poziomy montażu "podłogi" - taki który zrównuje ją wygodnie z parapetem otworu bagażnika i o 10 cm głębszy.
Promień skrętu bardzo niewielki, jak na tego rozmiaru przednionapędowe auto. Ogólnie - spora satysfakcja.
Z Golfa do swojego samochodu przełożyłbym natychmiast reflektory doświetlające zakręty, a może i w ogóle reflektory , z małym zastrzeżeniem, że lepiej ich nie tłuc, bo się pójdzie z torbami, oprócz tego są świetne. 



Szatański wynalazek.
Mając do dyspozycji aktywny tempomat, pierwszy raz w życiu, nie mogłem go nie spróbować. Ale tylko raz. I już z pewnością nigdy więcej.
Po pierwsze - najprzyjemniejsze w motoryzacji jest poczucie panowania nad pojazdem. To jest esencja, dzięki której przyjemność sprawia mi nie tylko jeżdżenie bokami jakimś potworem, ale i codzienne dojazdy do pracy szrotem za pięć złotych. Dzisiejszy postęp pragnie mnie tego właśnie w dużym stopniu pozbawić. Zgodziłbym się nawet, tak jak zgodziliśmy się wszyscy z poprzednimi udogodnieniami - zastąpieniem gaźników i ssania wtryskiem, a kręcenia korbelką naciskaniem przycisku. Zgodziłbym się, gdyby to było wygodne, bezpieczne i sensowne. Nie jest, w moim mniemaniu.
Jedziemy szosą, ustawiamy żądaną odległość od poprzedzającego pojazdu (na początek dość dużą) i ustawiamy "set" przy osiąganej właśnie prędkości. Bardzo to dogodne i intuicyjne. Dalej możemy nie dotykać pedałów, a reszta zrobi się sama. Wobec skupienia na działaniu tego systemu zapomniałem tylko przez chwilę zmieniać biegi. Ale to tylko niedoświadczenie debiutanta. Już za kilometr odczułem pierwszy raz w życiu jak samochód sam zwalnia i sam hamuje. Niestety, myślałem że sam zwolni do odpowiedniego wolnego tempa poprzedzającego autobusu, ale NIE. Zwalniał zbyt wolno, a potem rozległ się alarm, a na zegarach zapaliło się czerwone "Hamuj!".
Zaraz... Hamuj? Sam sobie hamuj Golfie!
Natychmiast wyłączyłem to gówno, i nie miałem już dalszej ochoty testować go na jadących przede mną skuterach i traktorach.
Otóż zgadzam się na samochody autonomiczne. Pełna zgoda, ale tylko na takie, w których będę mógł się przespać, albo poczytać książkę. Natomiast zostaję wrogiem aut, które teoretycznie mają pomagać mi w prowadzeniu, ale w rzeczywistości można im zaufać tylkoTrochę i DO CZASU. Do czasu aż wyświetlą mi niespodziewanie napis Hamuj!, bo same potrafią zwolnić do odpowiedniego tempa. Adaptacyjny tempomat ma przy tym prawdziwy sens dopiero ze skrzynią automatyczną. Z ręczną co chwila musimy go wyręczyć w redukcjach, bo zanim po zwolnieniu na piątce osiągnie te 1500 obrotów, przy których zaczyna porządnie przyspieszać, mijają wieki. Może jakoś można się do tempomatu przyzwyczaić, ale ja bynajmniej nie zamierzam.
Od owych 1500 obrotów w Golfie zaczyna się prawdziwy ogień, sprzęt bardzo satysfakcjonująco przyspiesza. Co zachęciło mnie do pojeżdżenia o 7 rano po pobliskich włoskich zakrętach na strada provinciale numer 581.
I co? Uczucia nieco mieszane. Golf trzyma się dobrze asfaltu, nie wykazuje wcale podsterowności, w czym pewnie zasługa ESP i przyspiesza żwawo. Niemniej przy zmianach biegów należy bardzo pilnować wyższych obrotów, żeby przypadkiem nie spadły w turbodziurę, co się może zdarzyć przy redukcjach i hamowaniu biegami na krętej i stromej drodze.
Przy tym jedna rzecz mocno zakłóca doznania. Dźwięk. Byle Cinquecento, ba! byle Fiat 126p podczas wysokich obrotów wydaje z siebie triumfalny ryk, podczas gdy Golf TDI raczej przedśmiertne charczenie. Do tego te obroty jakieś takie strasznie krótkie i strasznie szybko się kończą... No cóż diesle nie wzbudzają mojego sportowego entuzjazmu.

Męczą się ci designerzy, gną te linie, gną. Wszystko na nic.




Taki ciekawy uchwycik, żeby nigdy nie zapomnieć czym się jeździ.

Adblu, czy nie adblu, oto jest pytanie.


Podsumka
Ogólnie bardzo przyjemny w jeżdżeniu pojazd, nie wykazujący słabości w żadnej prawie dziedzinie, ale z kilkoma dość drażniącymi dinozaura detalami (nawigacja z ekranem dotykowym, nie jedzie poniżej 1500,obrotów, sterowniki szyb). Czy chciałbym mieć takiego? Obrazić bym się nie obraził, ale sam bym takiego nie wybrał. Mimo, że to niewątpliwie dobre auto, odczuwam brak wyrazistego charakteru. Za mało pociągających detali, za dużo głupich uwag przekazywanych na wyświetlaczu kierowcy. Jak powiedział Bond o gadającym żeńskim głosem BMW: "nie daj jej sobą pomiatać, Q"

Fabrykant

P.S. Zdradzę wam pewien sekret - jeżeli wybieracie się do południowych Włoch, Golf jest za duży. Maksymalny rozmiar bezstresowego samochodu do ciasnych uliczek włoskich miasteczek to Fiat Panda. Golfem oczywiście też da radę, ale spędzicie więcej czasu na pilnowaniu czy lusterka nie szorują o mury / zaparkowane samochody, niż na podziwianiu miejskich zabytków.









16 komentarzy:

  1. przepraszam, że ile pali? Tyle to palił nasz firmowy Berlingo 1,6 HDI 90KM, KATOWANY przez losowych pracowników firmy. A Start-Stop to zuo. ZUO!
    P.S. nie bardzo rozumiem na czym polega problem z klimatyzacją manualną, bo automatyczna - to jest dopiero generator traumy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam klimy w żadnym swoim samochodzie, nie znam się na niej i staram używać jak najmniej. Nie mam zatem żadnego porównania.

      Usuń
    2. A z ciekawości: dlaczego start-stop to zło? We własnym aucie bym go nie chciał, ze względu na drogie akumulatory i zmniejszenie trwałości silnika (przypuszczalne), ale w pożyczanym niech sobie działa, jeśli tylko obniży konsumpcję.

      Usuń
    3. - klimę manualną ustawiasz wedle uznania, w międzyczasie możesz podkręcić cieplej-zimniej. Automatyczna działa jak chce, np przy -13 w zeszłym roku ustawiona na 25 stopni waliła lodowatym powietrzem.
      - start-stop - uciekanie ze skrzyżowania, włączanie się do ruchu - dziękuję, razem z Line Assist parokrotnie próbowały mnie zabić.

      Usuń
  2. Ciekawe, czy olej, jaki mam obu w autach jest lekko-, czy też ciężkobieżny...? Bo żadnej takiej informacji nie opakowaniach nie znalazłem...

    Ja sam miałem identyczną obserwację co do joysticka lusterek, tyle że w e-Golfie :-)

    Zaś co do ciasnoty włoskich ulic... generalnie to prawda, ale w czerwcu objechaliśmy ze znajomymi całe Alpy i Cote d'Azur, włącznie z wioską, gdzie spędzamy co roku urlop narciarski i gdzie kręciłem kiedyś onboard pokazujący wąskie uliczki. Otóż - oba nasze auta miały powyżej 180 cm szerokości, a to znajomych - W220 - powyżej 500 cm długości. I nigdzie nie mieliśmy żadnych związanych z tym problemów. Chociaż, szczerze mówiąc, spodziewaliśmy się ich. Tak że tego - nie taki diabeł straszny ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko się da, zależy jak głęboko chcesz wjechać ;)

      Usuń
    2. Ja wlazłem autem na stare miasto w Massafrze. Najpierw uliczki były normalnie ciasne, potem takie na Fiata 500, potem na Smarta, a na końcu na motorower (wszystko bez żadnych zakazów wjazdu). A potem trzeba było wyjechać stamtąd tyłem.

      Usuń
  3. Hallo? Kuba? (Koniec cytatu). Start i stóp skraca interwaly wymian oleju w komputerach samochodów. Sprawdzone info. Więc wszyscy wiedzą, że to dobre nie jest, ale wprost nie powiedzą.
    Wojluk

    OdpowiedzUsuń
  4. Tempomat adaptacyjny to GENIALNY wynalazek - tylko musi być dobrze zrobiony. W Peżocie 308 i Alfie Giulii jest. Polecam serdecznie.
    Co do spalania 8 litrów - well, tyle to ja mogę mieć w 200-konnej benzynie, z pewnym wysiłkiem. W 170-konnej - bez najmniejszego problemu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój stary Ford Galaxy z silnikiem. VOLKSWAGENA zdaje się 80 Koni, spalił czasem poniżej 4 litrów diesela przy 60 km/godz.Genialny silnik. W późniejszych modelach silnik Forda nie był tak dobry. A nasz koreański KIA diesel 2 ltr. Ma 6 bieģów A nie 5.

    OdpowiedzUsuń
  6. Inna kwestia. Czy ktoś wie dlaczego czołowi producenci modnych aut elektrycznych upierają się aby one miały gigantyczne moce silników, rzędu 300-700 koni?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne, żeby uwiarygodnić ich niebotyczną cenę. Nie da się zrobić taniego elektryka, zatem atrakcje muszą być.

      Usuń
  7. Ten samochód jest bardzo często wybierany przez kupujących.

    OdpowiedzUsuń