czwartek, 23 maja 2019

Requiem dla grata

To był najbardziej szacowny grat w mieście. Mijało się go czasami. A on trwał i trwał przez lata. Myślę, że dobre dziesięć lat stał. Właściciel jakoś zdołał go bronić przed zakusami służb (chwała mu za to), ale niestety do czasu. Zniknął. 
Znaczy się my tu panie tempus fugit, a tu czas płynie.
Patyna tego pojazdu była urzekająca. 
Salut! 
Niech mu rdza świeci (cytat z Lema).



wtorek, 7 maja 2019

Gmünd Porsche Museum



Jest sobie takie miasteczko. Zamek ma i piękną starówkę. Tuż za murem miejskim cmentarzyk, rodem ze średniowiecza. Potem tuż za miastem przepiękna dolina rzeki Malta z najwyższym w Austrii wodospadem Fallbach (200 metrów wysokości), oraz z dojazdem do najwyższej tamy łukowej w Austrii (jak raz, też 200 metrów) do której dociera się za pomocą krętej "high alpin road", na wysokość 1902 mnpm.

Ale ja jakby nie o tym.

W 1944 roku amerykańskie naloty na Stuttgart tak się nasiliły, że Albert Speer nakazał zwinięcie się stamtąd ważnego biura konstrukcyjnego, projektującego czołgi i działa samobieżne, oraz zarządzającego produkcją w fabryce Volkswagena. Było to biuro Porsche - Konstruktionen - Ges.mbH, znanego Ferdynanda.

-A to zabili nam Ferdynanda- rzekła posługaczka do pana Szwejka, któryktóry opuściwszy przed laty służbę w wojsku, gdy ostatecznie przez lekarską komisję wojskową uznany został za idiotę, utrzymywał się z handlu psami, pokracznymi, nierasowymi kundlami, których rodowody fałszował..


Tfu! To nie ta wojna przecież. Ferdynanda Porschego, oczywiście.



Porsche dostał kilka lokalizacji do wyboru. Zdecydował się na austriacką Karyntię, kraj górzysty, pasterski i rolniczy, podczas wojny nie zniszczony i spokojny. Porschemu Karyntia była familiarna, bo miał rodzinny majątek w niedalekim Zell Am See. Kupiono dawny tartak na przedmieściach Gmünd, gdzie nowo zainstalowane biuro konstrukcyjne mogło zajmować się projektowaniem dalszych śmiercionośnych pojazdów dla tysiącletniej Rzeszy.
W styczniu 1945 roku, kiedy tysiącletniość Rzeszy stała już pod dużym znakiem zapytania, Ferdynand Porsche przeszedł na emeryturę. Miał już 70 lat. Zakład, który chwilowo mało co projektował zostawił pod zarządem syna Ferdynanda juniora, zwanego Ferrym. Senior przeniósł się na stałe do Zell am See. 
Pod koniec 1945 został wezwany niespodziewanie wraz z Ferry'm i zięciem Antonem Piëchem do Baden-Baden. Była to pułapka zastawiona przez francuskie siły okupacyjne, które uwięziły Ferdynanda Porschego na 22 miesiące, a jego syna na pół roku. Dość prawdopodobny jest fakt, że główną przyczyną aresztowania była chęć nakłonienia znanego konstruktora do współpracy z francuskim przemysłem.
Tymczasem młody Ferry Porsche po uwolnieniu z francuskiej tiurmy rozmyślał o czym tu dumać na paryskim bruku, wobec załamania rynku militarnego. Wymyślił samochód sportowy na bazie ojcowskiego Garbusa. W lipcu 1947 roku w Gmünd zaprojektował pierwsze Porsche 356 numer 1 Roadster (stojące dziś w muzeum w Stuttgarcie), a w 1948 roku rozpoczęto ręczną, manufakturową produkcję Porsche z aluminiową karoserią, z elementami zawieszenia i silnika opartymi na Garbusie. W Gmünd wykonano 44 coupe i 8 roadsterów.




Aluminium czerpano z zapasów producentów lotniczych, którzy akurat mieli szlaban.
Auto miało opracowaną od nowa konstrukcję podłogową, do której mocowano zawieszenie i hamulce z Volkswagena.
Do silnika garbusowego Ferry zaprojektował nowe głowice, uzyskując 35KM przy 4000 obrotów, zmiana zasilania na dwa gaźniki dała 40KM. Ważący 585 kilogramów roadster rozwijał 140 km/h i w porównaniu do Garbusa prowadził się jak po sznurku. Sprawdzano to na krętych drogach wokół Gmünd i niedalekiej przełęczy Turracher Höhe, uznawanej za najbardziej stromy wjazd w Austrii.



Z budowy samochodów sportowych mała manufaktura nie mogła się utrzymać, biuro w Gmünd projektowało także inne konstrukcje - słynną Cisitalię Tipo 360 dla Piero Dusio, ciągniki rolnicze, wyciągarki i pompy przepływowe, oraz - ta dam!-  wyciągi narciarskie.
Mała skala produkcji pierwszych 356 nie pozwalała rozwinąć skrzydeł, zdecydowano o przeniesieniu produkcji z powrotem do Stuttgartu, w finansowaniu przedsięwzięcia pomagała wynegocjowana umowa z Volkswagenem, na mocy której Ferdynand Porsche otrzymywał 10DM od każdego wyprodukowanego egzemplarza. Nie był jednak mile widziany w fabryce, w której produkowano jego dzieło (zarządzanej początkowo przez Brytyjczyków). Nie zaproszono go na jubileusz wyprodukowania 50.000 egzemplarzy, ani na jubel z okazji 100.000-go Garbusa. Milonowego egzemplarza już nie dożył.

Zanim fabryka Porsche wyniosła się z Gmünd, pewnego dnia zajrzał do niej dziesięcioletni młodzieniec - Helmut Pfeifhoffer. Szczęka mu opadła na widok aluminiowych 356-ek i tak już została do emerytury. W 1965 kupił swoje pierwsze 356. W 1982 roku nabył budynek dawnej stajni dworskiej niedaleko murów miejskich i założył pierwsze w Europie prywatne muzeum Porsche. Teraz prowadzi je z synem, Christophem. Christoph Pfeifhoffer startuje z powodzeniem w wyścigach historycznych samochodami z kolekcji. Ostatnio na 911 3,0 RS.

Helmut Pfeifhoffer z synem, w pierwszym swoim Porsche
Muzeum nie jest wielkie. Takie w sam raz. Auta stoją na dwóch kondygnacjach pięknie odnowionego budynku. Nie znajdziecie tam całego przekroju modeli produkowanych przez Porsche, ale sporo z tego co tam stoi należy do kategorii rodzynków.
Na początek zaznaczę, że nie jestem fanatykiem i znawcą firmy Porsche, a o ich samochodach wyścigowych nie wiem nic dosłownie. Zabijcie mnie. A w razie czego poprawcie.
Muzeum Pfeifhofferów ma także wielki atut - duże fory w Stuttgartcie. Dzięki podpisanej umowie z Muzeum Porsche Stuttgart prezentowane są czasowo wyciągane z różnych firmowych magazynów auta - zatem jeśli odwiedzicie Gmünd będzie tam stało zapewne kilka innych ciekawych pojazdów.
Szukając miasta na mapie nie pomylcie się. W Austrii występują dwie miejscowości o nazwie Gmünd. Ta właściwa to Gmünd in Kärnten (druga leży blisko granicy czeskiej i Budziejowic, ale żadnego muzeum Porsche w niej nie ma).


Muzeum jest ładne w swym rustykalnym charakterze i dobrze rozreklamowane. Tablice kierują nas już z autostrady A10.




Na parterze ładnie zaaranżowane początki - sala projekcyjno wystawowa, ale rzucam na nią jednym okiem, bo już za rogiem stoją cymesy.

Największy cymes - aluminiowe Porsche, egzemplarz nr 8.

Motodinoza w imieniu Czytelników dotyka korzeni i pierwociny.
Nie wolno, ale można, jak u Szwejka.

Na tym kopycie klepano pierwsze modele.
356 Speedster z 1955 roku